Blog do projektu Open Source JavaHotel

poniedziałek, 16 listopada 2009

Byliśmy na koncercie

Byliśmy na koncercie muzyki kameralnej 13 listopada 2009 roku.

http://www.zamek-krolewski.pl/?page=2063

Joseph Haydn – jego wczesna muzyka kameralna w kontekście epoki.

Wykonawcą był wiedeński zespół
Ensemble mvsica riservata. założony w 1997 roku i specjalizujący się w wykonywaniu muzyki z okresu 1600-1850 na intrumentach historycznych.

Na koncert złożyła sie muzyka kameralna Haydna oraz trzech współczesnym mu kompozytorów.
Matthiasa Georga Monna, Johanna Georga Zechnera oraz Johanna Georga Albrechtsbergera. Byli to kompozytorzy w swoim czasie cenieni i poważani (Albrechtsberger był nauczycielem Bethovena) ale dzisiaj zapomniani, ich muzyka albo spoczywa pokryta kurzem w archiwach, albo jest przypominana bardzo sporadycznie. Oczywiście bardzo trudno po jednym posłuchaniu stwierdzić, czy jest to muzyka do której warto wracać, ale słucha się z ogromną przyjemnością. Stylistycznie i estetycznie ogromnie przypomina dobrze znane utwory Haydna czy Mozarta, doskonale widać i słychać, że ci sławni kompozytorzy nie wyrośli na muzycznej pustyni, pełnymi garściami czerpali z otaczającego ich muzycznego świata. Czasami trudno zrozumieć, czym rządza gusta słuchaczy, dlaczego muzyka jednych kompozytorów trafia na trwałe do obiegu, zas muzyka innych ginie w archiwach. Suchając na przykład niektórych wczesnych symfonii Mozarta można odnieść wrażenie, ze przyczyną dla której orkiestry po nie sięgaja jest nazwisko kompozytora, a nie szczególne walory muzyczne. Może pech tych kompozytorów polegał na tym, że żyli w Wiedniu, gdzie w tym czasie muzycznych znakomitości byl wręcz nadmiar i dlatego ich muzyka nie zdołała na stałe zaistnieć w uszach słuchaczy.

Głownym bohaterem koncertu byl Haydn, na szczęście reklamy nie potrzebuje, jest to muzyka której się zawsze słucha z przyjemnością. Niezwykle efektownie zwłaszcza zabrzmiało wykonanie:

Divertimento, Hob. III:3 w wersji współczesnej:
Adagio, Menuet / Trio, Scherzo, Menuet / Trio, Finale

Jest to współczesna Haydnowi, nieznanego autorstwa, kompilacja fragmentów z kilku triów Haydna na baryton (instrument smyczkowy) przetransponowana na violę d'amore. Tutaj dodatkowo jeden z głosów był grany na mandorze (odmiana lutni), w sposób niezwykle brawurowy. Dało to efekt rewelacyjny, choćby dla tego wykonania warto bylo przyjść na koncert. Szczególnie wspaniale brzmiało, gdy dźwięki mandory  zbiegały się z glosem pozostałych instrumentów granych pizzolo (poprzez szarpanie strun palcami, a nie przeciąganie smyczkiem).

Miłe było, że w trakcie w przerwy można było porozmawiać z muzykami. Deborah Ullreich grająca na violi d'amore pokazywała i opowiadała o instrumencie. Jest ciekawostką, że nazwa instrumentu nie musi pochodzić koniecznie od tego, co jest pierwszym skojarzeniem. Moze także znaczyć: viol de more (włoskie Moro - Maur, Arab) lub de mare (włoskie mare - morze), pochodzące zza morza, z rejonu Bliskiego Wschodu. Widać więc tutaj wkład świata arabskiego do kultury europejskiego baroku. Cechą instrumentu jest drugi zestaw strun rozpiętych pod pierwszymi, melodycznymi. Są wprawianie w drganie rezonansowe podczas grania, efektem jest charakterystyczne brzmienie instrumentu. Pewnym problemem jest to, że instrument wymaga częstego strojenia, stąd przed każdym wykonaniem kolejnego utworu miało miejsce kazdorazowe zestrajanie się całego zespołu.

Gdy powiedziałem założycielowi zespołu Rainerowi Ullreichowi, że ogromnie mi sie podobalo wykonanie Divertimenta i bardzo chętnie bym usłyszał jeszcze raz, ten żartobliwie odpowiedział, że z tego niekoniecznie byłby zadowolony grający na mandorze Pietro Prosser. Wykonanie tego utworu jest związane z ogromnym dla niego wysiłkiem, musi cały czas przebiegać palcami obydwu dłoni po strunach, podczas gdy pozostali muzycy, jak to żartobliwie określił Rainer, spokojnie przeciągają smyczkami po strunach.

Program koncertu mocno przekroczył  ponad to, co było zapowiadane w programie, na pewno wszyscy słuchacze byli zadowoleni.

Dziwne było tylko słabe rozreklamowanie koncertu, odnieśliśmy wrażenie, że w kościele poza członkami organizatora koncertu, Oddzialu Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Muzyki Dawnej było niewiele osób. A wielka szkoda, bo usłyszeć w Warszawie tak ciekawie ułożony koncert w tak dobrym wykonaniu to naprawdę wielka i rzadka okazja.

czwartek, 12 listopada 2009

Josephus problem

http://en.wikipedia.org/wiki/Josephus_problem

This problem is also described in detail in Chapter 1.3
http://en.wikipedia.org/wiki/Concrete_Mathematics

Keeping long story short:
If we have N =  2m+l persons than the number of person who survives is 2 * l+ 1 (first person in line has number 1).
It can be proved using induction.
But I decided to create small C++ program to verify it and prove the formula using "programmer proof".

Header:
http://code.google.com/p/javahotel/source/browse/trunk/examples/flavius/runflav.h
extern int CountFlavByExclusion(int no);

extern int CountFlavByFormula(int no)
First method counts "Josephus" number using direct algorithm, the second is using formula.

Implementation (STL std::vector is used) :
http://code.google.com/p/javahotel/source/browse/trunk/examples/flavius/runflav.cpp

Than finally test it ! (boost test framework is used)
http://code.google.com/p/javahotel/source/browse/trunk/examples/flavius/projflav.cpp
Result : !
Running 3 test cases...

*** No errors detected

Press Enter to continue!

środa, 11 listopada 2009

Podcast organizer

http://code.google.com/p/podcastorganizer/

I have been using this solution for ages and decided to share it as open source. It contains some scripts and simple java app to copy podcasts to mp3 player.

czwartek, 5 listopada 2009

Equivalence class and linear subspace

(Białynicki-Birula, Algebra liniowa z geometrią, str 55)

Assume that we have a linear space Z33 and let V be a set of three vectors: {(0,0,0),(1,0,1), (2,0,2)} .

Prove that:
1) V is a linear subspace of Z33
2) There are exactly 9 equivalence classes of V.

Explanation:
Z3 is a set {0, 1, 2} having operations defined in the set of integers modulo 3. Z3 is a field.

Z33 is a set of all 3-tuples (ordered) of Z3. Examples: (1,1,2), (0,1,2) etc. Z33 is a linear space over Z3.

Equivalence class: http://en.wikipedia.org/wiki/Quotient_space_(linear_algebra)

Proof:

It is very easy to prove 1).

Let's look at 2).

Equivalence class (Polish: warstwa) is a set of all vectors being the sum of any vector of Z33 minus V and all vectors belonging to V.
Example:
Consider the vector (1,0,0). The equivalence class defined by this vector (tuple) is: {(1,0,0), (2,0,1), (0,0,2)}.
Every equivalence class is defined by a vector (tuple). So what we have to do is to find the minimal set E (subset of Z33) that every vector of Z33 is the sum of one vector of E and one vector of V.

Let Z1 be a set of all vectors (a,b,c) where a != c. Forget for a moment about b.

Let V1 be a set {(0,0), (1,1), (2,2)}. It is clear that every vector (a,c) is the sum of one of the vector of V1 and (0,1) or (0,2).
For instance:
(2,0) = (2,2) + (0,1) (modulo 3 arithmetic) (0,2) = (0,0) + (0,2) etc.
So, with respect to b, we have a set E1 of six vectors = { (0,0,1),(0,0,2),(0,1,1),(0,1,2),(0,2,1),(0,2,2)} and it defines all vectors of Z1.

Let Z2 be a set of vectors (a,b,c) where a=c and vector does not belong to V . It is clear that a set E2 of three vector = { (0,1,0), (0,2,0), (2,0,2) } is enough to define every vector belonging to Z2.
For instance:
(2,1,2) = (2,0,2) + (0,1,0)
(1,0,1) = (1,0,1) + (2,0,2)
So set E = E1 + E2 (containing 9 vectors) defines Z1 + Z2.

QAD.

środa, 4 listopada 2009

Byliśmy na koncercie

Imeneo w Warszawskiej Operze Kameralnej

Byliśmy 31 października 2009 roku na przedstawieniu opery Handla "Imeneo" w Warszawskiej Operze Kameralnej. Widzowie jak my, którzy swoją przygodę ze scenicznymi przedstawieniami oper Handla zaczynali od "Giulio Cesare" mogą się czuć trochę rozczarowani. Nie ma tutaj efektownych, wibrujących arii, cała akcja nie jest tak dynamiczna. W "Giulio Cesare" mamy kolejne perypetie bohaterów prowadzące do szczęśliwego zakończenia, zaś tutaj widzimy pogrążone w rozterkach postacie i gorzkie zakończenie. Cały czas czekamy aż tytułowa postać, Imeneo, który dokonał bohaterskiego czynu zabijając piratów i uwalniając porwane siostry, Clomiri i Rosmenę, okaże się dalej równie wielkim bohaterem i wyrzeknie się przysługująych mu praw wyzwoliciela, ale nic takiego nie następuje.
Imeneo jest jedną z ostatnich oper Handla. Poniosła klapę w Londynie w 1740 roku, gdzie zeszła ze sceny po dwóch przedstawieniach, ale potem odniosła sukces na prowincjonalnej scenie w Dublinie, gdzie miała premierę w 1742 roku, zaś potem popadła w otchłań zapomnienia na ponad 200 lat.
Jest to bardzo dojrzałe dzieło Handla, intencją nie było tutaj olśnienie widza, jak w "Giulio Cesare", ale wyrażenie przez muzykę rozterek i niebłahych dylematów głównych bohaterów. Jest to dzieło wymagające uważnego słuchania, dopiero wtedy w pełni się zauważa piękno muzyki, partii wokalnych, jak i intrumentalnych. Orkiestra jest zadziwiająco skromna, partytuaa to dwa oboje, smyczki i klawesynowe basso continuo. Chór, jak przystało na Grecję i Ateny, nie bierze aktywnego udziału w akcji, ale śpiewa moralizatorskie komentarze na temat przebiegu akcji.

Tutułową partię śpiewa Wojciech Gerlach, ale jakoś nie była to rola zapadająca w pamięć. Czegoś tutaj zabrakło, na pewno nie jest to kwestia warszatu czy warunków głosowych, które są bez zarzutu. Zabrakło tutaj pełniejszej identyfikacji czy głębszego przemyślenia samej postaci. W konsekwencji w brawurowej arii "Sorge nell alma mia" (2 akt) śpiewak energicznie stąpa po scenie, wykonuje gwałtowne ruchy rękami i rzuca stanowcze spojrzenia mające pokazywać determinację Imenea w osiągnięciu swojego celu, ale mnie to pozostawiło obojętnym. A szkoda, bo przecież melodię tej arii wykorzystał potem Handel w słynnym Mesjaszu ("Why do the nations"). Inną arię Imenea "Di cieca notte" również znajdziemy w Mesjaszu ("The people that walked in darkness"). Charakterystyczne ponure oktawy, które w Mesjaszu obrazują błądzące w ciemności ludy czekające na światło bijące od Zbawiciela, tutaj mają zniechęcić Tirinta do podtrzymywania swojego uczucia do Rosmeny.

Ale to nie Imeneo jest głównym bohaterem tej opery, jest nią Rosmena i oczywiście Olga Pasiecznik. Rosmena musi dokonać wyboru między uczuciem do Tirinta a wypełnieniem oczekiwania nakazującego spłacenie długu wobec swojego wyzwoliciela, na co naciska ojciec i nawet czuwający nad społecznym porządkiem senat ateński. W tej roli doskonale odnajduje się Olga Pasiecznik posiadająca niezwykłą umiejętność identyfikacji z granymi przez siebie postaciami. Ogromnie mi się podobała piękna aria "Semplicetta, la saetta" (II akt), gdzie Rosmena wyjaśnia swojej młodszej siostrze niebezpieczeństwa miłości. W arii "In mezzo a voi dui", w scenie udawanego utracenia zmysłów, doskonale rozumiemy uczucia bohaterki mającej nadzieję, że ta próba zyskania na czasie ułatwi podjęcie decyzji, W tle pojawia się nawet zjawa z zaświatów, mająca wyobrażać Radamentesa, mitycznej postaci będącej symbolem bezstronności i sprawiedliwości. W końcowym duecie "Per le porte del tormento" śpiewanym razem z Tirinto słyszymy piękny śpiew, który nie niesie pocieszenia odtrąconemu kochankowi, ale dzieli z nim ból.

Z kolei Andrzej Klimczak w roli Argenio jakby nadmiernie utożsamił się z postacią, trochę sztywną i pompatyczną. W konsekwencji artysta, spiewający dźwięczym i brzmiącym basem nie zbierał oklasków, na jakie zasługiwal. Ale mi się ogromnie podobała rytmiczna i efektowna aria "Su l'arena di barbasa scena" z 2 aktu.

Marta Boberska ze swoją delikatną urodą i dźwięcznym, czystym sopranem znakomicie się odnalazła jako naiwna i niewinna Clomiri. Ogromnie mi się podobało wykonanie arii "Aria Se ricordar ten vuoi" z II aktu, gdzie Clomiri wyraża swoją miłość do Imeneo.

Jacka Laszczkowskiego, tutaj występującego jako Tirinto, doskonale pamiętamy z roli Sekstusa w "Giulio Cesare". Ten kontratenorowy śpiewak, posiadający głos o bardzo oryginalnej barwie, wyraźnie się specjalizuje w rolach złamanych bólem, targanych rozterkami postaci. Szczególnie elektryzuje publiczność wysokimi, sopranowymi ariami. Tutaj dobrze wprowadza w nastrój całej opery już pierwsza, melancholijna aria "La mia bella perduta Rosmena", wielkie brawa zebrała efektowna aria "Pieno Il Core Di Timore" z III aktu. W pamięć zapada końcowy duet z Rosmeną, "Per le porte del tormento", nie jest to radosne zakończenie, ale pełne bólu pogodzenie się z losem, nastrój podkreśla delikatna partia skrzypiec.
Jest to wszechstronny artysta, pamiętamy go także z koncertu Bożonarodzeniowego w bazylice na Kawęczynskiej 21 grudnia 2008 roku. W "Magnificat Bacha" bardzo się podobał w duecie "Et misericordia" oraz w arii "Deposuit potentes de sede".

"Imeneo" w Warszawskiej Operze Kameralnej jest na pewno warte obejrzenie i polecenia. Nam się bardzo podobało, chociaż pozostał jednak pewien niedosyt.